1maud 1maud
82
BLOG

Wyrok Profesora Sadurskiego do ponownego rozpatrzenia

1maud 1maud Polityka Obserwuj notkę 56

Na blogu profesora Sadurskiego trwa wojna o ocenę działań premiera Tuska, w sprawie ustawy hazardowej. Pan profesor, jak zwykle niezwykle inteligentnie, przeniósł pewne elementy rodzimej afery hazardowej w realia amerykańskie. Żeby lepiej uzmysłowić tym wszystkim, którzy się z nim nie zgadzają, że premier postąpił jak maż stanu,zwalniając Mariusza Kamińskiego. No,może niezupełnie jak mąż stanu, ale jak Barack Obama, tyle, że z nad Wisły. I coś tam z kolorami jest inaczej, bo tam dominuje” złamana biel”, a u nas zdecydowanie kolor zbliżony do niedojrzałej marchewki.

Pan profesor, jak na profesora przystało,na podstawie skomponowanej gładko historii dochodzi do wniosków, do jakich każdy rozsądny człowiek powinien dojść. A więc „ zdecydowany polityk, który rozstaje się ( (z małym wahaniem, ze względu na czas, w jakim to nastąpiło, ale kto tam będzie zwracał uwagę na drobiazgi) z dwuznacznie zachowującymi się politykami z własnej partii. Równocześnie( już bez chwili wahania) zwalnia szefa służby, z której,mógł wyjsc przeciek o dwuznacznych zachowaniach kolegów. I mamy obraz idealnie załatwionej sprawy. Koledzy odsunięci, szef służby:przeciekowej” też.

 Pan profesor jednak w całej historyjce zapomina o jednym, drobnym zdarzeniu. Oto po zawiadomienia premiera o nieprawidłowościach,szef służby prosi o dyskretne odsuniecie przez premiera swoich kolegów od możliwości grzebania przy ustawie hazardowej i o dyskrecję. O całym zdarzeniu wiedzą trzy osoby. Szef służb Jacek Cichocki, Mariusz Kamiński i pan premier. Szef służb może chciał, zdobyć jeszcze jakieś dowody, zanim sprawę skieruje do prokuratury. Wszak prawo polskie uznaje, że korupcja miała miejsce, jak jest ewidentny związek uzyskania korzyści. Jak na razie,wiadomo było,że kombinowali,ale nie doszło do wyrażenia, kto komu, i za co pomaga.

I nagle idzie pierwszy przeciek,szef służby z podsłuchów wie, że nieetyczni biznesmeni mają wiedzę o tym, że są śledzeni, a wiec próba dotarcia do sedna, (kto i za ile bądź, za co) spełznie na niczym, bo panowie w miejsce rozmów telefonicznych,wybierają spotkania na cmentarzu, stoczni benzynowej, czy na lotnisku. Generalnie-klapa.

Dopiero wtedy jest formalne zawiadomienie wszystkich,zgodnie z przepisami ustawy o CBA wszystkich ważnych osób w państwie, o odkrytych nieprawidłowościach. Czyli Premiera, prezydenta, marszałków Sejmu i Senatu. Informacje przedostają się także do prasy. Czy Pan profesor nie sądzi, ze należałoby sprawdzić, skąd poszedł przeciek? W momencie ujawnienia stenogramów w Rzepie,dokumenty mogło już mieć sporo osób w ręku.

Czy mądry przywódca, nie zarządziłby śledztwa w sprawie, skąd ten przeciek wyszedł? Nie wykluczam, że z CBA. Ale...No właśnie. Wobec dowodów, które znał od dawna, pan premier dał szanse Mirowi...Nie dał jej Kamińskiemu. A co by było, gdyby okazało się, że to wcale nie z CBA przeciek wyszedł? A może od tych, którym bardzo zależało na ośmieszeniu Mariusza Kamińskiego?

Cóż, dopóki pan profesor będzie uznawał,ze zachowanie Mirów, Rychów,Zbychów i innych, to tylko brzydka twarz, a nie obraz degrengolady państwa,tak długo pan premier i koledzy jego partii, mogą spać spokojnie.

Bo zawsze ładnie opakowana, najgorsza informacja, lepiej się sprzedaje niż prawda, wyciągana z bagna. I tak mamy sprytnych, zapobiegliwych biznesmenów, (Misiak w stoczni, koalicjanci w ARR, Palikot ukrywający swoje finanse w zeznaniu w Sejmie, przyznający się do podłego kłamstwa poseł Nitras), trochę brzydszy papier przykrywa działania kolegów partyjnych pana premiera (Miro, Zbycho et consorces),określając stenogramy i działania jako niefortunne wyrażenia, złe przyjaźnie itp.).Język rynsztoka, zgrabnie sprzedany” któż z nas nie używa w momencie stresu brzydkich słów). Swojski premier, który w młodości od narkotyków, chociaż złe, nie stronił.

I taka wizja jest nam bliższa, niż wizja szeryfa, który prawo egzekwuje do bólu. Bo przeciez przez dziesiątki lat, my, a potem nasze dzieci, niestety przez nas uczone, potrafiły usprawiedliwiać różne działania pozaprawne, nazywając je sprytem, używanym do oszukiwania znienawidzonej komuny. Gdzie wszystko się załatwiało, bez koneksji ani rusz. O „organizowaniu” z miejsc pracy różnych dóbr, nie wspominając. Łapówka była tak powszechnym użyciu, że nie ma, co wspominać. I chociaż czasy się zmieniły, nadal gdzieś jest przyzwolenie społeczne, na tego typu działania. Przez kolejne lata szermowano hasłem” pierwszy milion trzeba ukraść”, co świetnie przykrywało powstające z niczego, fortuny. Nikt nikogo nie ścigał, ba ich właściciele stali się autorytetami w biznesie. Wystarczy tylko bezprawie ładnie wytłumaczyć. Użyć odpowiednich skojarzeń.

Mam nadzieję, że Pan profesor o pierwszym przecieku nie słyszał, bo jakże dziwnie brzmiałyby w ustach szanowanego prawnika wnioski wyciągane, z napisanej przez Niego, historyjki.

Niedługo jednak wszelkie „przecieki” mogą stać się języczkiem uwagi w Polsce. Za sprawą pewnego pisma ,które skierował ,wtedy jeszcze z-ca prokuratora generalnego, a obecny minister sprawiedliwości ,pan Edward Zalewski „Z treści tego pisma wynika, że o jakimkolwiek wydarzeniu związanym z toczącym się śledztwem - np. o zatrzymaniu ministra - dowiemy się dopiero, gdy zgodzi się na to prokurator. Policja, CBA, ABW i inne służby każdorazowo będą musiały zwracać się do niego na piśmie o zgodę na przekazanie informacji mediom. „ Pismo to zostało wysłane w końcu lipca 2009 r. Komentarz dziennikarza „Instrukcję prokuratora Zalewskiego ostro komentuje laureat nagrody Grand Press w kategorii dziennikarstwa śledczego Bertold Kittel z TVN: "Prokurator się ośmiesza. Myślę, że obawia się on konkretnych śledztw dotyczących ludzi obecnej władzy. To taki straszak dla wszystkich funkcjonariuszy, aby nie informowali dziennikarzy o nieprawidłowościach".

12 sierpnia pan Mariusz Kamiński wysyła materiał ,obciążający polityków PO, do pana Premiera. Żeby uzyskać zgodę na podsłuchy, musiał mieć wcześniej zgodę Sądu. Rodzi się zatem pytanie, czy Bertold Kittel był prorokiem jakim, czy co? Czy tez może ,to co się działo wokół gier hazardowych i innych wydarzeń , nie było już tak wielką tajemnicą.

 P.S.

 

Nie jestem politologiem, nie jestem socjologiem i nie wiem, jaka partia i kiedy wygra. Nie należę do żadnej. Ale na pewno wiem jedno. Ja nie pójdę głosować na pięknie opakowane pudełko, w którym tkwi brzydko już pachnąca, zła przeszłość.Tylko, dlatego, że to świetnie się sprzedaje.

 http://fakty.interia.pl/prasa/dziennik/news/afery-polityczne-beda-starannie-ukrywane,1342682

http://wojciechsadurski.salon24.pl/133879,czkawka

 

 

 

 

 

 

1maud
O mnie 1maud

Utwórz własną mapę podróży.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka