1maud 1maud
11269
BLOG

Smoleński problem prokuratury wojskowej

1maud 1maud Katastrofa smoleńska Obserwuj temat Obserwuj notkę 143

 

Ostatnie komunikaty prokuratury wojskowej zdaja się przesądzać o całkowitej bezradności śledczych wobec dostępnych dla nich lub wybiórczo okazywanych przez Rosjan materiałów dowodowych w śledztwie smoleńskim.
Ujawnione przez dziennikarzy śledczych Marka Pyzę i Cezarego Gmyza szczegóły dwóch dokumentów: wyniku badań polskich archeologów z miejsca i okolic katastrofy TU 154 M oraz pytań prokuratury do CLK ( w drugim przypadku nastąpiło też dziwne odsunięcie eksperta od badań) są reasumpcją zastrzeżeń także rodzin i jej pełnomocników co do końcowego wniosku prokuratury: nie było wybuchu.
Prokuratura podkreśla, ze wyniki obu ekspertyz są znane pełnomocnikom rodzin na równi z prokuratorami –referentami. Różnicę tworzą wnioski wysuwane przez obie strony. Prokuratura wybuch wyklucza- pełnomocnicy rodzin wskazują, że kilkudziesięciotysięczna liczba odłamków samolotu wskazuje jako jedyną możliwą przyczynę rozpad samolotu w powietrzu. Jeszcze przed ujawnieniem kolejnej liczby odłamków (20 tysięcy części i cząsteczek) przez archeologów profesor Szuladziński wskazywał taką przyczynę rozkawałkowania TU 154. W uzasadnieniu padły takie argumenty jak: mała wysokość rzekomego upadku, stosunkowo nieduża prędkość, grząskie a wiec miękkie podłoże o które miał się „rozbić” jak szklanka z duralexu samolot typu Tu-154.Samolot ze specjalnymi wzmocnieniami.
W komunikacie prokuratura przywołuje jako przykłady podobnego rozpadu na szczątki obu polskich Iljuszynów 62. Mimo różnic w prędkości samolotu w momencie katastrofy (w lesie kabackim było to 470 km na godzinę), wysokości z jakiej spadały. Niektórzy wskazywali na podobne braki bruzd w miejscu zetknięcia kadłubów z ziemią. Oczywiście abstrahując od utraty siły uderzenia samolotu podczas karczowaniu wielu ha lasu kabackiego….
Nie doszukują się natomiast zbieżności w innych analogiach: osmolonych szczątkach samolotu i ofiar, czy podobnie jak w Smoleńsku – dziwnemu poziomowi karboksyhemoglobiny (ślady dwutlenku węgla we krwi, co może oznaczać za życiowe zetknięcie ze źródłem ognia). Pewnie, dlatego, że w przypadku Kościuszki był pożar na pokładzie, a w przypadku Tupolewa tego pożaru na pewno Komisja Millera i Laska nie odnotowała. Gdyby odnotowała- musiałaby może jakiś wybuch jednak uwzględnić?
Obie informacje, w połączeniu z wiedzą o braku protokołu z oblotu lotniska po katastrofie, braku innej, niezwykle istotnej dokumentacji z miejsca zdarzenia zaraz po katastrofie, obarczają wszelkie wyniki Komisji Millera bronionej obecnie przez Komisję Laska takim poziomem błędu, że je po prostu dyskwalifikują.
Po raz pierwszy prokuratura użyła znamiennego sformułowania: „Nie przesądzając oczywiście kwestii przyczyn katastrofy, zauważyć należy, że wnioskowanie o wybuchu na pokładzie samolotu w oparciu o dużą ilość (20-30 tyś.) szczątków samolotu i jego wyposażenia jest przedwczesne.”. Może przedwczesne, ale nie wyklucza, prawda? Ba, wskazuje….
Kapitalne znaczenie w tej sytuacji ma wyjaśnienie kilku innych wątpliwości, na które wskazywali eksperci ZP potwierdzone obecnie w raporcie archeologów: skąd wzięły się części samolotu przed ulicą Kutuzowa? Poleciały do tyłu? Skąd znalezisko części za rowem z wodą?
Komisja Laska ( jak wiemy opłacana przez kancelarię premiera za swoją działalność) nie wykazała żadnych merytorycznych uwag w swoim komentarzu do rewelacji ujawnionych przez red. Pyzę. Odniosła się do braku śladów wybuchu w rejestratorach (czarne skrzynki) oraz w analizach (tych niepełnych!) z CLK. O liczbie części sięgającej dziesiątków tysięcy panowie od Laska nie wspomnieli. Bo i co mieli powiedzieć?
 O braku śladów w wybuchu w zapisie fonograficznym z czarnej skrzynki nie wspomniała prokuratura. Może dlatego, że niewygodnie jest teraz wracać do ekspertyz, w których brał udział pan Andrzej Artymowicz, brat naszego kolegi-blogera YKW? Który umawia się na oficjalne spotkania z prokuraturą jako „żołnierz-ochotnik” w słusznej sprawie i jest autorem przecieku o nieistniejącej w rzeczywistości wypowiedzi z kokpitu Tu 154 „patrzcie tak lądują debeściaki? Pan Andrzej Artymowicz* jest specjalistą od dźwięku – w ramach realizacji swojego lotniczego hobby zajął się produkcją nagrań podkładu dźwiękowego w symulatorach lotu.
Jeślibym miała podsumowywać informacje zawarte w notce stylem NPW, to moje wnioski brzmiałyby tak:
: Nie przesądzając oczywiście kwestii przyczyn katastrofy, zauważyć należy, że wnioskowanie o braku wybuchu na pokładzie samolotu z uwagi na dużą ilość (20-30 tyś.) szczątków samolotu i jego wyposażenia jest przedwczesne. Polscy archeolodzy sprawili NPW niezły problem.
P.S. Panowie, żądacie dowodów od ZP, od rodzin i ich pełnomocników. A sami nie macie w ręku nic poza dywagacjami Millerów, Lasków i innych Artymowiczów.
*Kilka tygodni temu można było znaleźć informacje na portalu Golden Life o firmie należącej do Artymowicz aviation w Kalifornii. Obecnie, czyli po ujawnieniu roli eksperta w prokuraturze  nie można znaleźć śladu tej informacji. Dziwne.
 
1maud
O mnie 1maud

Utwórz własną mapę podróży.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka