1maud 1maud
7972
BLOG

Sznurowanie ust śledczym.Geneza Sekt.

1maud 1maud Katastrofa smoleńska Obserwuj temat Obserwuj notkę 122

 

Jak sznurowano usta śledczym. Skąd się wzięły Sekty: Smoleńska i Laska

 

„Proces zobojętniania, zastraszania i sznurowania ust ludziom, którzy mają wątpliwości rozpoczął się zaraz po tragedii. Kilka godzin po tym jak Tupolew runął w błoto, w Smoleńsku wylądowali polscy specjaliści z prokuratury, KBWL, ABW, ŻW i inni. Nie od razu jednak mogli przystąpić do wyjaśniania przyczyn tragedii. Nie mogli, bo im tego stanowczo zabroniono! I, ku zaskoczeniu nie zrobili tego Rosjanie a przedstawiciele naszej ambasady w Moskwie!

Słowa które wtedy usłyszeli śledczy brzmiały mniej więcej tak: „Po co tu przylecieliście, nie macie czego tu czego szukać, to był wypadek i nic tu po was, wypierd…ć..”. Zabrano telefoni i zakazano wykonywania jakichkolwiek czynności! Przez kolejnych kilka godzin trzymani byli  pod kluczem na terenie lotnisku Siewiernyj!” (relacja dziennikarza obecnego na miejscu katastrofy wieczorem 10 kwietnia)

    Wczoraj w TVP pan Lasek dzielnie podważał zarzuty Antoniego Macierewicza wobec sposobu działania NPW wobec rodzin. Gdyby TVP w tym miejscu wyemitowała wystąpienie mecenasa Pszczółkowskiego, który podawał suche fakty dokumentujące zarzuty– pan Lasek nie śmiałby prezentować swoich zastrzeżeń. Dzięki użyciu podsumowania w wykonaniu szefa ZP Macierewicza w miejsce specyfikacji wniosków rodzin i jej pełnomocników swobodnie zarzucił posłowi, że jego pretensje do NPW nie mają pokrycia w faktach. Ciekawe czy pan Lasek miał pełnomocnictwo NPW do publicznego reprezentowania opinii w jej imieniu…..

Taśmy jako dowód na błędy pilotów

Jednym z najistotniejszych dowodów w każdej katastrofie lotniczej są dowody w postaci zapisów danych w czarnych skrzynkach. Tu 154 M spadł z niedużej wysokości- ich odnalezienie było proste. Wystarczyło je odczytać. Przy obecnych technikach nie stanowi to problemu nie do rozwiązania.

Zapisy są dowodem pod warunkiem pewności, iż zostały dokonane w sposób zgodny z wszelkimi procedurami. Czyli: komisyjne i skutecznie zabezpieczenie przed ingerencją w zapisy w obecności biegłych, komisyjne zgranie kopii do badań itp. O zabezpieczeniu polskich skrzynek w Moskwie opowiadał pułk. Rzepa: wsadzono je gdzieś tam i zabezpieczono..papierową taśmą z pieczątką.. Zgrywanie kopii z oryginału polska strona obserwuje na ekranie telewizora… Polscy prokuratorzy jeździli kilka razy do Moskwy po nowe kopie. Co ciekawe różnice dotyczyły nie tylko długości trwania zapisów, ale i treści nagrań?.

Od ponad roku dzięki inicjatywie Konrada Matyszczaka trwa batalia w prokuraturze o wyjaśnienie tych różnic. Mogących być dowodem wprost na fałszowanie taśm. Przybliżenie tego tematu zostawiam Konradowi… Powiem tylko, że jego walka zaczyna przynosić skutki. A prokuraturze i Laskowi wraz z Millerem może jeżyć włos na głowie. O szczegółach usłyszycie w najbliższym czasie. Dlaczego? Bo każda interpretacja przyczyny wskazanych różnic jest dla ich oficjalnej wersji wydarzeń druzgocąca.

Dziwne zachowania w NPW

Odrębną sprawa jest postawa prokuratorów w NPW. Oto kilka przykładów.        

         Mimo obligatoryjnego obowiązku powiadamiania rodzin i ich pełnomocników, jako pokrzywdzonych – bardzo często stosowana jest praktyka, że pokrzywdzeni nie mają czasu na zapoznanie się z ustaleniami w śledztwie w czasie umożliwiającym im przygotowanie się do możliwości zadania pytań podczas ujawniania różnych ekspertyz na konferencjach prasowych.

Rodzinom udostępnia się wybiórczo (często we fragmentach) materiały ze śledztwa, co prowadzi do niemożliwości składania wyczerpujących w ich przekonaniu wniosków dowodowych w prokuraturze. Wstrzymywano także możliwość kopiowania akt etc. Wiele wniosków pokrzywdzonych zostało oddalonych.

Niepojęte dla mnie jest też stanowisko prokuratury związku z informacją skierowaną przez mnie do rzecznika NPW i prokuratorów prowadzących śledztwo.

Zarówno na tym portalu jak i innych profesor Paweł Artymowicz (pod nickiem YKW) wielokrotnie sugerował, że posiada wiedzę z wiarygodnych źródeł na temat ustaleń w śledztwie smoleńskim. Kilka jego komentarzy musiało budzić podejrzenie, że wiedza na temat odczytów z taśm mogła pochodzić, np. od jego brata- eksperta NPW od fonoskopii.

Na zadane przez mnie w NPW pytanie czy nie budzi to podejrzenia o możliwości wycieku materiałów w śledztwie i co prokuratura zamierza uczynić w tej sprawie otrzymałam powalająca na kolana odpowiedź. Otóż zasugerowano mi abym to JA złożyła stosowne zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa. Sami prokuratorzy własnego obligo do wszczęcia postępowania wyjaśniającego nie widzieli!! „Organy ścigania (Policja lub Prokuratura) zobowiązane są po uzyskaniu informacji o podejrzeniu popełnienia przestępstwa niezwłocznie podjąć działania mające na celu wykrycie sprawcy i zebranie dowodów jego winy.”. A ja mam składać formalne zawiadomienie…**(korespondencja z NPW)

Właśnie rozważam, czy nie złożyć doniesienia we właściwej sprawie: o możliwości popełnienia przestępstwa przez prokuratorów niepodejmujących z urzędu czynności po uzyskaniu informacji mogących wskazywać na wycieki materiałów ze śledztwa w tejże prokuraturze..

Co mnie wstrzymuje? Przekonanie, ze ważniejsze od ucierania nosa prokuratorom jest drążenie podstawowych niejasności w materiałach będących podstawą dla wyjaśniania przyczyn katastrofy. A jest ich tak wiele.

Niejasności dot. pożarów i zawartości tlenku węgla we krwi Ofiar

Na ostatniej Konferencji smoleńskiej ujawniono szereg szczegółów podważających oficjalne ustalenia śledcze dotyczące miejsca pożarów vs nadpalenia ciał Ofiar. Stanisław Zagrodzki dokonał analizy miejsc znalezienia ciał i szczątków wskazując, że nadpalone ciała znajdowały się także poza strefami wskazanymi jako miejsca pożarów (czy też wybuchów w wersji SMALL GIS). Później, po analizie wyników badań krwi Ofiar na obecność tlenku węgla ujawnił kolejne dziwne fakty. Otóż zawartość tlenku węgla we krwi jest głównie skutkiem zażyciowego zetknięcia się ze źródłem pożaru. Tymczasem obecność tlenku stwierdzono u ofiar spoza obszaru ognia.

Identyfikacja ciał i ekshumacje

Znane są skutki błędnych identyfikacji wskutek braku jakiegokolwiek nadzoru nad kolejnymi etapami rozpoznania, identyfikacji ciał i ich ekspedycji do Polski. To była konieczność ekshumacji. Mimo przeświadczenia rodzin o pomyłkowych pochówkach – prokuratura długo nie realizowała wniosków rodzin o ekshumacje. Z chwilą wydania dokumentów źródłowych (rosyjskich) została zmuszona do samodzielnej korekty pochówków.

Niestety, prokuratura odmówiła udziału w powtórnych sekcji specjaliście z USA p. Bidenowi. Nie wszystkie wnioski dowodowe rodzin zostały zrealizowane. Ale najgorsze jest, że nadal nie m pewności co do właściwej identyfikacji dwóch ciał. Księdza Rumianka oraz śp. Anny Walentynowicz. W przypadku pani Walentynowicz- syn i wnuk wyrażali wątpliwości natychmiast. W Moskwie identyfikacji ciała Mamy Janusz Walentynowicz dokonał na podstawie identyfikacji..twarzy. Dowodem na to jest zapis z identyfikacji: padały wtedy pytania doprecyzowujące. Np. ( opis własnymi słowami z rozmowy z panem Januszem Walentynowiczem):

Śledczy:, Po czym pan rozpoznał Mamę?

 JW.: Po twarzy

Śledczy: Ale dokładnie:

JW.: po ranie MW miejscu gdzie miała brodawkę po nosie, po kształcie uszu….

Tymczasem w ciele ekshumowanym z grobu śp. Teresy Przyjałkowskiej głowa była bardzo zdeformowana( nie było twarzy…).Kolejną wątpliwość wzbudziła wielkość blizny pooperacyjnej. Jest nadmierna w stosunku do rodzaju zabiegu Długość tej blizny została wyjaśniona przez lekarzy jako „rutynowe cięcie w tych czasach”. Tymczasem już po powtórnym pochówku wnuk pani Ani znalazł fotografię Babci w dwuczęściowym kostiumie kąpielowym, na którym nie widać żadnej blizny wychodzącej poza obręb talii. Kolejna konstatacja to umiejscowienie obrączki. Pani Ania nosiła zawsze ją na prawej ręce, okazana podczas sekcji osoba nosiła ją na lewej ( z tego, co pamiętają.) Te wątpliwości ma rozwiać wynik badań genetycznych.Który wykazał tożsamość śp. Anny Walentynowicz? Jak zatem wyjaśnić widoczne rozbieżności?

Ochrona dóbr osobistych

Liczba procesów sądowych wytaczanych przez różnych celebrytów, polityków ( ostatnio także dziennikarzy –red. Olejnik) w obronie ich dobrego imienia (często mocno nadszarpniętego na własne życzenie) jest znacząca.

Od czterech lat słyszę jak bez jednoznacznych dowodów niszczony jest bezkarnie wizerunek członków załogi Tu154M i niektórych przedstawicieli polskiego Dowództwa Wojskowego. A ich rodzinom i kolegom nie pozwolono przez wiele miesięcy stawać publicznie w ich obronie.

W powszechnym przekonaniu czci zmarłych chronią jedynie pewne zasady moralne, bo sam atrybut ochrony dobrego imienia osoby fizycznej pozornie umiera (ustaje) razem z nią.

Trafiłam na bardzo ciekawą interpretację prawną, umożliwiającą nie tylko obronę prawną czci zmarłego. Wymienione są w niej także przepisy wskazujące na obowiązek ochrony czci po śmierci przez jego zażyciowego pracodawcę. W przypadku Ofiar Tu154 M chodzi o szefostwo MON i Dowództwo Sił Powietrznych.

Przypomnę jak bronił swojego poprzednika gen. Majewski: Gen. Majewski i jego podwładni za wszelką cenę starali się znaleźć jakieś niekorzystne dokumenty na mojego męża. W pewnym momencie jeden z generałów tego nie wytrzymał i zadzwonił do mnie mówiąc: „Ewa to, co się dzieje w Dowództwie Sił Powietrznych, to jest coś nieprawdopodobnego. Na siłę szukają, a wręcz żądają dokumentów świadczących o tym, że Twój Andrzej nie dbał o bezpieczeństwo… na pewno takich dokumentów nie znajdą, no chyba, że je wyprodukują”.Warto spróbować pójść drogą prawną. Skala bezpodstawnego szkalowania była ogromna.

Przestawiłam jedynie niektóre wątpliwości. Jest ich znacznie więcej. Mają je naukowcy, eksperci i zwykli obywatele. Wykreowano medialnie i w praktyce zwolenników dwóch teorii: bezwzględnego zaufania do tego, co ogłoszą ex cathedra oficjele bez względu na zastrzeżenia innych- Sekta Laska. Wiodąca rolę medialna pełnią tutaj pan Lasek ze swoją Komisją opłacaną przez pana premiera. I media pod wodzą GW. Druga –to grupa ludzi, dla których w ewidentnej kolizji, co do szczerości intencji (prowadzących oficjalnie dochodzenie i śledztwo) stoi dzisiejszy wstęp do opisu obrazu niezrozumiałych zachowań tych, którzy powinni zrobić absolutnie wszystko dla pozyskania rzetelnej wiedzy własnej z miejsca katastrofy. Zwany Sektą Smoleńską, oszołomami itp.

Taka sytuacja jest bardzo na rękę oficjelom. Łatwiej zarządzać walka sekt niż wyjaśniać swoje zaniedbania i cynizm wobec dramatu w Smoleńsku. Łatwiej kpić niż doprowadzić do nieskrepowanej niczym ( w obecności mediów) konfrontacji tych naukowców i ekspertów którzy mogliby bezpośrednio konfrontować swoje tezy, wyliczenia, symulacje itp.

 

C.d.n.

Linki i przypisy w ostatnim odcinku. Jutro.

 

1maud
O mnie 1maud

Utwórz własną mapę podróży.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka